Autor nie przygotowuje się do podróży, poddaje się temu co go spotyka, tej dynamice drogi, przestając być podmiotem sprawczym. Nie ukrywa, że zdarzają się trudne momenty, chwile zwątpienia i poczucie osamotnienia.
- Szukam odpowiedzi na moje wewnętrzne rozterki i pytania - przyznaje.
Każda podróż coś w nim zmienia, więc książki powstają dopiero po jakimś czasie. Tymi doświadczeniami dzieli się z czytelnikami - drogą, ciekawymi miejscami, spotkaniami z interesującymi ludźmi i… własnymi myślami. Szczególna wrażliwość na zapachy i smaki wzmacnia jego narrację a opisy nabierają dodatkowych walorów.
Jadąc do Japonii był wolny od mitu samurajów, więc ta wyprawa nie wiązała się ze szczególnymi oczekiwaniami. Zaskoczyła go jednak szeroko rozbudowana japońska etykieta, która obejmuje nawet sposób mówienia w zależności od zajmowanego przez rozmówcę miejsca w społecznej i zawodowej hierarchii; stosowanie form grzecznościowych, charakterystyczny uśmiech, który ma wiele znaczeń.
Przez wiele lat P. Milewski ćwiczył sztukę japońskiej kaligrafii:
- Nauka kaligrafii wyrabia cierpliwość, dyscyplinę, uruchamia wyobraźnię, uspokaja i pomaga w zapamiętywaniu - wyjaśnił pokazując swoje próby tej trudnej sztuki.
Po powrocie z Japonii, gdzie mieszkał z przerwami ponad dziewięć lat, poczuł potrzebę prostoty i minimalizmu w krajobrazie, oczyszczenia się z bodźców, dlatego jako kolejne miejsce podróży wybrał Islandię:
Na zakończenie wyznał z żalem, że w naszym obszarze kulturowym literatura podróżnicza nie ma zbyt wysokich notowań. Ceni pisarstwo Bruce’a Chatwina i Mariusza Wilka. Jego zdaniem literatura podróżnicza powinna mieć walory literacko-artystyczne, zawierać ważny przekaz i poruszać emocje.
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!